Co dziś sprzedajemy? Kury na dachu, mleko w foliówkach i
jajka. Dużo jajek ułożonych w piramidy. Jedziemy lufubiańską drogą, która
prowadzi do (jednej z pięciu w Zambii) drogi asfaltowej. Judy obraca się żeby
spojrzeć na pakę. Ma minę jakby przed chwilą zjadła kaktusa. „Jechałaś
nieostrożnie”- mówi. Moja „ciężka noga” w połączeniu z drogą przypominającą
sinusoidę uwolniła jajka z wytłaczanek. Teraz ja mam minę jakbym połknęła dwa
kaktusy. Cofając wjeżdżam w kopiec termintów. Kury gdakają głośno. Pewnie myślą,
że przy kolejnym manewrze wjadę w palmę i one też się uwolnią.
„Widziałam po twojej twarzy, że się wystraszyłaś. Co się
stało?”- pyta Judy jakby pierwszy raz w życiu widziała strapionego człowieka.
„Źle się czułam, bo ciężko pracowaliście a ja nie uważałam.”-
odpowiadam ze skruchą.
„Naprawdę? Nie rozumiem. Przecież nic się stało”
Dodatkowo mamy trzy godzinne spóźnienie. Wiem o tym tylko
ja- Polka. Afrykańczyk nie liczy czasu. Stare zambijskie powiedzenie, które wyznacza
styl życia głosi:
JEŚLI SIĘ GDZIEŚ SPIESZYSZ- TO USIĄDŹ I ODPOCZNIJ!
Jajka mają trafić dziś do kupca. „Dziś” to jeszcze
8godzin. Po co się śpieszyć?
Wracam późno do domu.
Pół godziny na obiad i do Oratorium.
Dzieciaki krzyczą pod domem „Ilona, Ilona!” Udało się! W pierwszych
dnia krzyczały „sweets, sweets!” Moje zimne serce zabroniło mi, dawać dzieciom
cukierki. Dzięki temu dziś z białej fabryki słodyczy przetransformowałam się w
człowieka. Do dziecięcych krzyków przyłącza się dźwięk dzwonka i stukanie w
drzwi.
Pięć minut na obiad i do Oratorium.
Cześć Kochana, dopiero teraz zaczynam rozumieć Twój wyjazd, "misję" i całą resztę o której rozmawiałyśmy :) Trzymam kciuki, śledzę wpisy i od dzisiaj jak się gdzieś spieszę to siadam i odpoczywam ;)
OdpowiedzUsuń