Wielki Czwartek, komunia.
Klękam, a moje oczy po raz pierwszy od bardzo dawna, nie
zamykają się w modlitwie. Chcę patrzeć na kościół wypełniony ludźmi. Wokół mnie
klęczą i siedzą Zambijczycy o innej kulturze, mentalności, zwyczajach. Zupełnie
ich nie znam. Patrzę jak ustawiają się w kolejce, żeby przyjąć komunię świętą,
jak śpiewają na całe gardło, jak klęczą na podłodze. Patrzę jak razem tworzymy
Kościół. Razem, niezależnie od pochodzenia, języka i koloru skóry.
Kocham Kościół.
Kocham za Janka Bosko, kocham za Jana Pawła II, kocham za
Matkę Teresę.
Kocham Kościół, bo to kościół świętych i grzeszników,
alkoholików i abstynentów, nimfomanek i dziewic.
To Kościół Polski, Zambii, Peru, Ugandy, Wenezueli.
To Kościół babć z moherowymi beretami, to Kościół dzieci
płaczących podczas kazania, to Kościół murzynów tańczących pod ołtarzem, to
Kościół żebraków, którzy zbierają na tace w wejściu.
Ten kościół to ja, Ty, Oni. Ten Kościół przyjmuje Nas z
całym naszym bagażem cnót i grzechów. I nikt nie stoi przy wejściu, żeby
selekcjonować ludzi „ Ty nie wejdziesz, bo zdradzasz żonę, a ona wejdzie, bo
wrzuca na tace, ale Ty już nie, bo kradniesz”.
Kocham kościół, bo nie udaje, że jest bez wad i nie zgrywa
idealnego. Nie czuję się w nim gorsza, czy lepsza, bo ja błądzę i Kościół
błądzi, bo ja grzeszę i Kościół grzeszy.
Kościół jest jak człowiek. Kościół troszczy się i kocha.
Rozwodzi się i odchodzi do innych. Przechodzi rewolucje i czasy pokoju.
Demoralizuje i nawraca.
Gdyby Kościół nie był jak człowiek, to czy człowiek mógłby
wejść z nim w relacje?
Gdyby Kościół nie był jak człowiek, to czy można byłoby go
nienawidzić, albo kochać?
Kościół jest jak człowiek z wszystkimi jego sukcesami i
porażkami.
Kocham Kościół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz