- Maxi idź do szkoły! – lekko unoszę głos na chłopca, który
pomaga mi malować ścianę.
- Nie! Dziś nie mam szkoły, 9 klasa ma egzamin.
- To dlaczego masz na sobie mundurek szkolny?? – pytam pewna,
że Maxi kłamie.
- Bo moja mama pierze w rzece moją bluzkę – odpowiada
nerwowo chłopak.
- Nie masz więcej bluzek, tylko tą jedną? – pytam choć znam
odpowiedź.
- Tak.
- Ciola tu mieszkasz? – pytam wskazując palcem na dom – ok.
30m2.
- Tak, chodź do środka.
Wchodzę do jednego z trzech pomieszczeń. Metry kwadratowe nachodzą
na siebie. Przygniata je stół, 4 fotele, lodówka, telewizor, szafka która utrzymuje sterty makulatury z czasów kolonializmu. Całość dociskają zasłony,
obrusy, butelki. Powietrze przeciska się przez ten zbiór i czuję jak wpada do
mojego nosa. Słońce po całym dniu pracy, przebija się przez materiały wiszące
na oknie. Czuję się jak wciśnięta pomiędzy dwa materace.
- Kto tu mieszka? – pytam uradowaną Ciole.
- Ja, moi dwaj synowie, mój mąż, moje cztery siostry i
czterech braci.
Nic dziwnego, że tlen się wyprowadził – myślę.
- Joseph ile masz lat?
- 14 – odpowiada chłopiec sięgający mi do pempka.
- John a Ty?
- 12.
- Ja też ma 12! – krzyczy Joseph.
- Ty masz 8! – wrzeszczy na chłopca Maxwell
- Maxwell a Ty ile masz?
W odpowiedzi słyszę czteroosobowy śmiech.
- Ilona czy w Polsce rosną banany? – pyta Judy
- Nie, nie rosną.
- Więc, Ty nigdy wcześniej nie jadłaś bananów? – pytanie
brzmi jak oczywistość.
- Jadłam. Nie mamy bananów na drzewach, ale możemy je kupić
w sklepie. Przywozimy je z Afryki.
- Dlaczego kupujecie jedzenie z Afryki? Macie go za mało w
Polsce?
- ?
- Kennedy ile masz dzieci?
- Około dwunastu – odpowiada swobodnie mężczyzna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz