Czy widzieliście kiedyś deszcz? Wiecie jak wygląda ściana?
A teraz połączcie jedno i drugie.
Żywioł zamienia się w wroga. Z daleka słychać jak maszeruje
po niebie. Jak liczne jest jego wojsko? Hałas każe mi sądzić, że żołnierzy jest
tysiące.
Wojsko zapowiada swoje przyjście światłem, które przecina
horyzont. Ubrane na czarno, spokojnym ruchem zbliża się nad Lufubu. Wiatr
toruje mu drogę - wygładza ziemię rozdmuchując piasek, stara się wyrwać drzewa.
Nagle wszystko umiera. Przez kilka sekund, czuje się jak w
próżni.
Wojsko dotarło na miejsce.
Na początku burza zsyła najsłabszych. Małe kropelki deszczu
roztrzaskują się o skórę. Unoszą w powietrze zapach ziemi i roślin. Czuję w
nozdrzach zieleń trawy.
Burza widzi, że jej plan się udał. Zmyliła ludzi i rośliny,
którzy cieszą się ze świeżej wody. Wszystkimi siłami spuszcza z chmur resztę
wojska. Nie ma czasu na spadochrony, na spokojne szybowanie. Krople wody
spadają z taką szybkością, jakby ktoś przywiązał im kamienie do nóg. Dźwięk
spadającego na blaszany dach grochu, staje się jednolitym hukiem. Krople łączą
się ze sobą tworząc lawinę deszczu.
Czuję się jakbym stała pod wodospadem. Znikają mi z oczy
palmy, nie słyszę wrzeszczących dzieci. Wszystkie moje zmysły biorą udział w
wojnie żywiołu.
Z szarości wyłania się Kapia. Trzylatek biegnie w moją
stronę. Żołnierz podkłada mu nogę i chłopiec przewraca się na mokra glebę.
Biegnę po niego i stawiam na nogi. Kapia nie daje się przytulić. Dziecko w
Afryce płacze samo.
Pierwszy raz odkąd jestem w Zambii, czuję jak sztywny pas
ściska moje serce. Bo Kapia ma trzy lata i bose stopy zanurzone w kałuży. Bo
Johny wciąga ręce przez krótki rękawek bluzki i zakłada je sobie na piersi,
żeby się ogrzać. Bo widzę jak burza robi z moich dzieci manekiny, których ubrania
są tak ciężkie od wody, że przestają się ruszać. Stoją wciśnięte w siebie jak
puzzle, żeby wytworzyć ciepło.
Wojsko triumfalnym krokiem opuszcza Lufubu. Uwolnione dzieci
biegają wokół Oratorium. Kapia pozwala się przytulić – poczuł, że jestem cieplejsza
od ściany.
Wojna zostawiła po sobie porozwalane gałęzie, zerwane dachy
i poprzewracane płoty.
Gdybym weszła do domu z zamkniętym oczami, pomyślałabym, że
wchodzę do rzeki. Oczy mam otwarte, więc widzę jezioro w kuchni i w pokojach.
Czas, odbudować zniszczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz