Przede wszystkim mam Boga.
Moja stała modlitwa:
„Panie Boże to Ty mnie tu przyprowadziłeś, to Ty mi dajesz
tych ludzi, to teraz mnie weź za rękę i mnie prowadź.” Który rodzic słysząc
takie słowa, nie pomógłby swojemu dziecku? A Bóg kocha nas o stokroć bardziej
niż nasze mamy, nasi ojcowie, mężowie, rodzeństwo i cała rzesza przyjaciół.
Zdaje sobie sprawę z tego, że moje podejście do życia, może
niektórych irytować. No bo skoro ja się nie martwię, to ciężko mi pamiętać, że
ktoś inny może się martwić. I tak na przykład moja mama Elżbieta, wiele już
razy stała w obliczu moich pomysłów z kosmosu. Wiele razy czekała na jakiś znak
życia, na telefon, choćby sms. I nic. Bo nigdy, nijak, nie potrafiłam na to
wpaść. Nie starałam się też tego zmienić.
Podobnie wyjazd na misje. Czym tu się stresować? Przecież
nie pojechałam na wojnę. Zagrożenia życia nie ma. Mam co jeść, mam gdzie spać,
wszędzie są ludzie do kochania, wszędzie są miejsca do podziwiania, wszędzie
można być szczęśliwym. Zdecydowanie moje myślenie szlifuje zakres tolerancji i
wyrozumiałości mojej mamy.
Najnowszy przykład. Pojechałam na wakacje i od dnia, w
którym opuściłam Zambię, nie odezwałam się. Ani gdzie jestem, ani co robię,
cisza. Pewnie że jestem już dorosła, ale mimo wszystko rodzic zawsze pozostaje
rodzicem z całym zestawem swoich matczynych obaw i niepokoi, więc teoretycznie
moja mama mogła chcieć wiedzieć, czy żyję. Mało tego. Moja mama miała urodziny
i się biedna nie doczekała życzeń od córki. Pamiętałam. Miałam rozładowany
telefon, byłam w podróży – niby to jest jakiś argument, ale specjalnie na
rzęsach nie stanęłam, żeby się nią skontaktować. Pomyślałam sobie wtedy, że to
tylko życzenia, zdrowaśka lepsza. Taka jestem ja. A moja mama? Moja mama
napisała mi maila o treści „ Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.” Po prostu.
Czysto, bez pretensji, bez pytań, bez żądań, bez wyrzutów.
Matczyna miłość pozbawiona egoizmu. Bez zaznaczania, że JA
się martwię, że JA tęsknię, że dlaczego się do MNIE nie odzywasz, że MI jest
ciężko. Bo prawdziwa miłość nie stawia siebie w centrum i nie myśli tylko o
sobie.
Ile jest matek, które uważają dzieci za swoja własność?
Które deklarują się, że kochają swoje dzieci nad życie, ale na studia to musi
iść tam, a za męża musi wziąć tego, a prace musi mieć taką. Ile jest matek,
które maja gotowy scenariusz życia dla swoich dzieci?
Ile dzieci uczy się żeby zadowolić rodziców? Ile idzie na
studia, bo rodzice mu każą? Ile rezygnuje ze swoich marzeń, bo rodzice mają
inną wizję?
A dla mojej mamy radością jest moja radość.
Mamo! Z okazji Twoich urodzin Ja - Twoja zbuntowana, stawiająca
na swoim, często niewyrozumiała i rozkrzyczana córka, dziękuje Ci za to, że
mogę być taka, jaka jestem, bo Ty nie wymagasz ode mnie czegoś innego. Po
prostu mnie kochasz.
Pięknie napisane.. :) Najlepsze życzenia dla twojej Mamy :)
OdpowiedzUsuń