poniedziałek, 11 lutego 2013

Pre-school


Aby otworzyć przedszkole w Afryce 4 dwumetrowe mury muszą stać w układzie kwadratowym. Blaszany dach powinien chronić je przed deszczem, a betonowa podłoga przed mrówkami.

Potrzeba dzieci. Czarnoskórych z zewnątrz i białodusznych w wewnątrz. Maluchy mogą być synami nauczycieli i przyjść do przedszkola w butach, albo być córkami rodziców kontemplujących całymi dniami i przyjść na boso w podartych bluzkach.

Dobrze gdy w przedszkolu dzieci spotkają nauczycielki. Najlepiej dwie dziewczyny, które ukończyły Grade 12 (liceum) w salezjańskiej szkole w stolicy. Jedna z nich do Quin o królewskich manierach, a druga Grace, której doświadczenie jest łaską.

Stworzyliśmy świat, oparty na pieniądzach, a więc i one by się przydały. 20 kwacha za term (13zł za 3 msc) dla jednego budżetu pozostanie niezauważone, a dla drugiego oznacza brak obiadu przez tydzień. Dlatego jedni płacą, a za drugich się płaci. Bo sprawiedliwość to nie znaczy wszystkim po równo.

Umysł może być kreatywny. Usta mogą śpiewać. Nogi mogę biegać. Ale nic nie zastąpi zabawek. Te skarby zamieszkały w afrykańskim przedszkolu, dzięki europejskiej dobroci. Samochody, których jedno dziecko ma całą kolekcję, klocki, których w Polsce pełno i maskotki, które większość czasu zbierają kurze, przez czekoladowe łapki są wyrywane i eksploatowane na wszystkie sposoby, byleby tylko jak najbardziej się ‘nacieszyć’.

Tyle wystarczy.
No chyba, że ma się na placówce wolontariuszy.
Wtedy wolontariusz pomaluje sześcienne ściany.
Pojedzie do przedszkola w Mansie, po potrzebne dokumenty.
Rozpocznie rekrutacje. Zrozumie przy tym, że wywieszenie ogłoszenia nic nie daje i będzie chodzić po wiosce od lepianki do lepianki, żeby zgarnąć kilkuletnie umysły, spragnione wiedzy.
Nauczy się pisać w bemba, gdy spotka rodzica z grupy niepiśmiennych.
Napisze plan edukacyjny, bo tak go na studiach uczyli.
A potem już tylko kosmetyczne poprawki – położy maty na podłodze, bo nie ma krzeseł. Będzie się prosił 2 tygodnie o wstawienie drzwi. Kupi z księdzem kubki, żeby maluchy mogły wypić herbatę na przerwie. Powiesi parę plakatów. Podzieli dzieciaki na dwie grupy starszą i młodszą.
W poniedziałek 11 lutego o godzinie 09.00 wolontariusz otworzy przedszkole, po tym jak cały ranek biegał, bo nic nie jest gotowe.
Wpuści dzieci do środka i zrozumie, że „niegotowe” jest tylko dla niego. Bo nauczył się, że w Polsce wszystko jest czyste, poukładane, klarowne, starannie zapisane. Nauczyciele mają kwalifikacje, zabawki są wysokiej jakości, zajęcia przygotowane według celów i potrzeb. Mimo to zawsze znajdą się niezadowoleni.
W Afryce organizacja przepycha się gdzieś między bałaganem, spontanizmem i dysharmonią. Jest w ogóle nie widoczna i brana pod uwagę tylko w ostateczności. Mimo to wszyscy są zadowoleni.
Żadne dziecko nie płacze, żaden rodzic nie ma zastrzeżeń.
Nie znaczy to, że w Afryce jest lepiej. Nie znaczy to, że w Europie jest gorzej.
Afrykę i Europę łączy tylko kilku białych ludzi i parę sprowadzonego sprzęt elektronicznego.
Po za tym to inne światy.
Jak dobrze być wolontariuszem i na to wszystko patrzeć.
Jak dobrze być wolontariuszem, który przyczynił się do otwarcia przedszkole w Afryce.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz