czwartek, 6 czerwca 2013

Jestem Buszmenką

Zaczęło się od kalafiora.
Leży bezwładnie na talerzu. Bułka tarta z roztopionym masłem, zastygła już na jego białych fałdach.
Kalafior wpada do mojego żołądka pierwszy raz od 10 miesięcy. Zapomniał o nim. Podobnie jak o jego kuzynie brokule.

Potem przyszedł chłód.
Dostał specjalne zaproszenie od pory suchej. W dzień rtęć w termometrze wpina się na wysokość 45’C, w nocy spada poniżej 20’C. Przykrywam się kocem po uszy – pierwszy raz w Afryce. Na poranną mszę zakładam skarpety.

Później wsunęłam na nogi dżinsy.
Przeczytałam ostatnio zdanie:
„Fashion is a form of ugliness so intolerable that we have to altar it every six months.”/“Moda jest formą brzydoty tak nieznośną, że musimy ją zmieniać, co sześć miesięcy”
Ale nie dżinsy.
Dżinsy są jak Olimpiada, jak jabłka, jak Michael Jackson – są elementem naszej kultury, który nigdy się nie nudzi i zawsze smakuje.
Moje nogi zapomniały jak poruszać się w dżinsach. Przypominam im.

Swoje trzy grosze dołożyła Beti.
Przekazała mi lakiery do paznokci dla Queen.
Patrzę na ten chemiczny wytwór i wspominam tusz do rzęs, kreski na oczach, suszarkę, tonik do twarzy, prostownicę i zastanawiam się, jakiego szoku dostanie moje ciało, gdy znowu to wszystko zobaczy.

Zakończenie tworzyło się od jakiegoś czasu.
Na moich rękach, wgryza się w skórę grzybica. Podarłam dwie pary spodni. Na bluzkach mam plany, których nie sposób doprać. Grace splotła mi włosy w warkocze.

Teraz siedzę na betonie otoczona gromadą murzynów, które są już moją rodziną. Ajzak w 30 sekund zasnął na moim kolanie i teraz jego ślina, spływa na moje ostatnie spodnie. John zdrapuje mi z koszuli resztki jedzenia, które zostawiła Bupe. Maxwell rozplątuje mi włosy, czochrając je we wszystkie strony.
 „Ilona wyglądasz jakbyś szła doić krowy” – słyszę od Oliviera, który pochodzi z zambijskiego miasta i pierwszy raz żyję w buszu.
I tak go lubię.

Ostatnie zdanie w tej historii należy do Fathera Czestera, która patrzy jak opatruję Bupe ranę od oparzenia ogniem. Prowadzę ją do bramy, kreślę krzyżyk na czole i mówię „Tukamonana mailo”/ Do zobaczenia jutro.
- Ilona….Ty już jesteś Zambijką z Lufubu, nie?
- Pewnie. Jestem z Lufubu.
- A w Polsce to trzeba buty pastować. Jak Ty teraz wrócisz do tego?
- Nie wiem.


Jestem Buszmenką.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz