Jak dobrze być dziesięć miesięcy w Afryce. Żyć w
świadomości, że przeżyło się to, co się przeżyło. Być pewnym, że nikt mi tego
nie zabierze.
Czuję że zbieram. Że to czas, w którym to ja dostaje.
Bóg jak to Bóg. Oryginalny, indywidualista nie przywykł do
tego, aby podążać za mądrościami tego świata. Gdy cała populacja nastawia się
na konsumpcjonizm i bierze wszystko, co się da, gromadzi do ostatniego grosza,
chowa w sejfach i mnoży na giełdzie, to Bóg mówi, rozdaj, zostaw, porzuć i
pójdź za mną.
Pustynia.
Świat jest dla nas zbyt kuszący, zbyt atrakcyjny. Świat nie
jest zły, ale daje nam zbyt wiele substytutów. Całe dnie zapchane ludźmi,
pracą, nauką, rozrywką, wszystkim co pozwala nam nie myśleć o problemach,
unikać życia w samotności.
Lufubu jest moją pustynią.
Lufubu jest miejscem, w którym straciłam wszystkie życiowe
znieczulacze. W Lufubu nie mogę pójść do kina, żeby się ‘odmóżdżyć’. Nie mogę
upić się alkoholem, żeby odreagować i dobrze się bawić, mimo wszystko. W Lufubu
nie umawiam się z Ireną na ploteczki, nie spotykam się z przyjaciółmi, żeby
spędzić wspólnie czas. Nie mogę wsiąść w pociąg i wyjechać na kilka dni, nie
mogę spać do południa, nie mogę oglądać filmów do rana i słuchać muzyki na cały
regulator.
Na misji nie korzystam z żadnego z moich życiowych znieczulaczy.
I dopiero na misji odkryłam, że mogę bez nich żyć i że to życie wcale nie jest
bez nich gorsze.
Wiele osób pytało mnie, po co mi Bóg. Dlaczego życie z
Bogiem miałoby być lepsze.
Odpowiadam – BÓG DAJE WOLNOŚĆ.
Bóg jest lepszy od kina, od alkoholu, od marihuany, od
wakacji, od piłki nożnej, od ploteczek, od przyjaciół, od rodziny, od studiów i
od wszystkiego, co na tej ziemi jest.
Bo film się kończy, po alkoholu się trzeźwieje, z wakacji
się wraca, ploteczki się nudzą, rodzina umiera, a przyjaciele zakładają rodziny
i wyjeżdżają za granice.
Żyjąc z Bogiem, żyjesz w pewności, że masz to, co
najważniejsze, to czego nigdy nie stracisz, że masz tego, który nigdy Cię nie
zostawi i dla którego jesteś najwspanialszym dziełem.
W pułapce mojej misyjnej pustyni, dostałam od Boga wolność.
Zostawiłam wszystko co miałam i czym żyłam. Przyjechałam do Lufubu by dawać, a
teraz czuję jak wszystko to, co dawałam wraca do mnie, powiększone i
piękniejsze.
I nie piszę tego dlatego, że Salezjanie mi kazali. Nie piszę
tego dlatego, że należę do jakieś sekty i jak nie będę pisać o Bogu to mnie
spalą żywcem.
Piszę to bo żyję na tym świecie 24 lata i widziałam już
wiele zła. Widziałam głód i śmierć. Widziałam zdradę i alkoholizm. Słyszałam o
morderstwach i czytałam o wojnach. Wiem że ludzie dokonują aborcji i że
sprzedają swoje ciała. Piszę to, bo ludzie od wieków szukają recepty na
prawdziwe szczęście. A ja ją znam i jestem absolutnie pewna, że działa. Pewna z
własnego przykładu i z przykłady wielu, wielu ludzi, nawet tak znanych jak Jan
Paweł II i Matka Teresa.
Receptą na prawdziwe szczęście jest Bóg.
Jeśli ktoś przyjeżdża do Afryki (i nie mówię teraz o
kurorcie w Egipcie, albo o piaskach w Maroko). I czuje ból widząc biedę i głód.
I pyta się dlaczego tych ludzi spotkał tak tragiczny los. I uważa że na świecie
nie ma sprawiedliwości i że życie jest niekończącym się pasmem nieszczęść. To
on zwyczajnie nie wierzy w Boga.
Bóg uwalnia od ziemskich trosk, od uzależnień i od
konsumpcjonizmu.
Bóg daje radość.
Ale nie wystarczy pójść raz w tygodniu do kościoła i
pośpiewać kilka piosenek, których rytm przypomina jesienną szarugę.
Nie wystarczy pójść do spowiedzi dwa razy w roku i
powiedzieć przed Bożym Narodzeniem te same grzechy, co przed Wielkanocą.
Życie z Bogiem w radości nie polega na tym, że w niedzielę
idę do Komunii, a w poniedziałek jestem za aborcją.
Nie polega też na tym, że przyjmuję sakrament małżeństwa w
kościele, ale różańca z małżonkiem nie odmówiłem jeszcze nigdy.
Życie z Bogiem w radości to 10 przykazań Bożych.
To pierwsze przykazanie, w którym nic i nikt nie będzie
nigdy dla Ciebie ważniejsze od Boga. A odpowiedzią na nie jest TAK albo NIE.
Nie ma nic pomiędzy.
Jeśli Bóg mówi, że sex przed ślubem niszczy Twoją duszę, to
Ty jesteś albo z Bogiem, albo przeciwko Niemu.
Jak Bóg mówi, że aborcja to morderstwo, to albo się z Nim
zgadzasz, albo mu się sprzeciwiasz.
Jak Bóg mówi, że bycie chciwym, zazdrosnym, pysznym i
materialistycznym, oddala Cię od radości, to taka jest prawda.
Bóg, Bóg, Bóg, Bóg, Bóg i jeszcze raz Radość.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz