czwartek, 11 lipca 2013

Goodbay

Ojcze
                                                                                                          
Ty wiesz, że czuję się silniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Że z Tobą mogę zrobić wszystko i że niczego się nie boję.
Co więc sprawiło, że na piątkowej mszy dla Oratorian zaczęłam płakać?
Jak to się stało, że na sobotniej adoracji, łzy same wypłynęły z moich oczu?
Słabość?
Czy to niesamowite uczucie, gdy wiem że właśnie mnie przytulasz do swojego serca?

Boże ja wiedziałam, że to będzie trudny dzień. Ale nie wiedziałam skąd trudność będzie czerpać swoje źródło. Dzień pożegnań dźwiga dziś tak ogromny bagaż radości, że czuję jak ciąży mi na sercu, jak ciśnie oczy i jak burzy mój umysł. A duch? Duch jest spokojny. Duch jest w Twoich rękach.

Stoję teraz przed ołtarzem i widzę sznur ludzi, którzy ustawili się by nas przytulić i uścisnąć rękę. Lufubu. Starsze kobiety, w których oczach widać historię kolonializmu, matki z niemowlakami w chitengach, mężczyźni w za dużych koszulach i dzieci. Pełno dzieci, młodzieży. Jeden uścisk, drugi, siedemdziesiąty siódmy, piąta łza, dwudziesta, sto dwunasty uścisk dłoni.
Boże jak bardzo pozwoliłeś mi ich pokochać. Jaka radości spływa na mnie z każdym kolejnym człowiekiem, który podchodzi do mnie, by podziękować, by się pożegnać.


Siedzę na kanapie na scenie w Oratorium. Obok mała Jane, jak landrynka w różowym kostiumie i Chrisi o sercu równie ciężkim jak moje. Ponad dwieście Oratoriam zajmuje nasz holl. Scena ugina się pod naciskiem stóp skaczących w tańcu, powietrze wypełnia się głosem śpiewów. Jedne grupy, za drugimi prezentują przed nami swoje talenty. Rytm bębnów miesza się ze słońcem.
Czy ja jestem w stanie uśmiechać się jeszcze szerzej i przytulać jeszcze mocniej, żeby przekazać im radość, którą w sobie noszę?

Afrykańska noc przykrywa świat płaszczem gwiazd. Przed naszym domem ognisko, a wokół dwadzieścia dusz w składzie wspólnoty z Lufubu i z Kazembe – mieszanka Polski, Zambii i Niemiec.
Boże na ostatnie 2,5 miesiąca misji pomnożyłeś moją wspólnotę do 11 osób i dałeś mi odczuć, co oznacza, żyć we wspólnocie. A teraz słucham jak śpiewają, patrzę jak tańczą, jak przygotowali dla nas tą całą imprezę i rozumiem, czym jest wspólnota. Rozumiem Boże, co miałeś na myśli, gdy powiedziałeś, że Twoje matki i Twoje siostry, są tam gdzie Twój Bóg. Oni są moją rodziną. A Ty jesteś w każdej z tych osób – Father Eugene, Father Czester, Quin, Grace, Oliver, Andrew, Adrian, Brother Leo Tika, Krzysiek.

Boże powiedziałeś, że kto zostawi wszystko dla Ciebie, ten otrzyma o stokroć więcej. Dziś jest jeden z tych dni, w którym czuję się najbogatszym z ludzi. Pełnym od Twojej miłości, pełnym od radości, spełnionym w kroczeniu Twoimi ścieżkami.


Twoja córka Ilona z Lufubu





1 komentarz:

  1. Przepięknie sercem napisane, i szczerze całą istotą przeżywane - Dzięki za świadectwo! :)


    OdpowiedzUsuń