środa, 2 stycznia 2013

Kocham

- A może pojedziecie jutro? – pyta Beti, która razem z Agatą odprowadza nas na busa w Mansie.
- Nie no jedziemy dzisiaj – odpowiadam, choć cząstka mnie chce zostać.
Dobrze odpoczywało się w Mansie.

- Proszę Pana! Czekamy jeszcze 30 minut i jeśli nie ruszymy, to rezygnujemy i odda nam Pan pieniądze! – moja cierpliwość okazała się jeszcze za mało cierpliwa. Szkolę ją od ponad czterech miesięcy, ale dwie godziny czekania na busa to dla mnie dalej trudna lekcja.

Dojeżdżamy do Lufubu. Trzy godziny spóźnienia. Za oknem mrok.
-Ilona!!!! Chris!!!!
- Children?? – pytam samą siebie. Nie spodziewałam się ekipy powitalnej
- All of you…..come….14 hours! – krzyczą dzieci. Co w wolnym tłumaczeniu znaczy – Czekaliśmy na Was od 14.00!
Jest po 19.00.
A Oni czekali na nas od 14.00.
A teraz mnie tulą i krzyczą głośno moje imię. Biorą nasze bagaże i chcą je nieść do domu.

Można by myśleć, że kocham te dzieci, bo tak sobie postanowiłam.
Albo że je kocham ze współczucia.
Albo że tak naprawdę w ogóle ich nie kocham, ale głupio by to wyglądało, gdybym mówiła, że ich nie lubię, skoro jestem na misjach.

Ale jak ich nie kochać?
Kocham!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz