środa, 7 listopada 2012

War of rain


Czy widzieliście kiedyś deszcz? Wiecie jak wygląda ściana?
A teraz połączcie jedno i drugie.

Żywioł zamienia się w wroga. Z daleka słychać jak maszeruje po niebie. Jak liczne jest jego wojsko? Hałas każe mi sądzić, że żołnierzy jest tysiące.
Wojsko zapowiada swoje przyjście światłem, które przecina horyzont. Ubrane na czarno, spokojnym ruchem zbliża się nad Lufubu. Wiatr toruje mu drogę - wygładza ziemię rozdmuchując piasek, stara się wyrwać drzewa.
Nagle wszystko umiera. Przez kilka sekund, czuje się jak w próżni.
Wojsko dotarło na miejsce.
Na początku burza zsyła najsłabszych. Małe kropelki deszczu roztrzaskują się o skórę. Unoszą w powietrze zapach ziemi i roślin. Czuję w nozdrzach zieleń trawy.
Burza widzi, że jej plan się udał. Zmyliła ludzi i rośliny, którzy cieszą się ze świeżej wody. Wszystkimi siłami spuszcza z chmur resztę wojska. Nie ma czasu na spadochrony, na spokojne szybowanie. Krople wody spadają z taką szybkością, jakby ktoś przywiązał im kamienie do nóg. Dźwięk spadającego na blaszany dach grochu, staje się jednolitym hukiem. Krople łączą się ze sobą tworząc lawinę deszczu.
Czuję się jakbym stała pod wodospadem. Znikają mi z oczy palmy, nie słyszę wrzeszczących dzieci. Wszystkie moje zmysły biorą udział w wojnie żywiołu.

Z szarości wyłania się Kapia. Trzylatek biegnie w moją stronę. Żołnierz podkłada mu nogę i chłopiec przewraca się na mokra glebę. Biegnę po niego i stawiam na nogi. Kapia nie daje się przytulić. Dziecko w Afryce płacze samo.
Pierwszy raz odkąd jestem w Zambii, czuję jak sztywny pas ściska moje serce. Bo Kapia ma trzy lata i bose stopy zanurzone w kałuży. Bo Johny wciąga ręce przez krótki rękawek bluzki i zakłada je sobie na piersi, żeby się ogrzać. Bo widzę jak burza robi z moich dzieci manekiny, których ubrania są tak ciężkie od wody, że przestają się ruszać. Stoją wciśnięte w siebie jak puzzle, żeby wytworzyć ciepło.

Wojsko triumfalnym krokiem opuszcza Lufubu. Uwolnione dzieci biegają wokół Oratorium. Kapia pozwala się przytulić – poczuł, że jestem cieplejsza od ściany.
Wojna zostawiła po sobie porozwalane gałęzie, zerwane dachy i poprzewracane płoty.
Gdybym weszła do domu z zamkniętym oczami, pomyślałabym, że wchodzę do rzeki. Oczy mam otwarte, więc widzę jezioro w kuchni i w pokojach.
Czas, odbudować zniszczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz