czwartek, 18 października 2012

Mansa - Lufubu


Przeciąg w oczach. Suche powietrze wlatuje przez otwarte okna autobusu. Plącze się w perułkach pań, śliska po spoconej skórze panów, wyciera dziecięce nosy i osusza moje przeterminowane soczewki.
Czym by tu przetrzeć oczy? Oglądam swoje dłonie, które przed chwilą strzepywały słomę i piasek z siedzenia. Patrzę na koszulkę, w którą wtulały się dzieci. Zostawiły na niej trochę kurzu, trochę smarków, trochę shimy.
Mogę zamknąć oczy i zasnąć. Przede mną trzy godziny jazdy. Mogę zamknąć oczy, ale nie mogę zasnąć. Autobus mną szturcha. Koła wpadają w dziurę, a moja głowa uderza w fotel. Koła zatrzymują się na przystanku, a okna oblepiają damskie dłonie. Prawa ręka puka, a lewa przyciska do szybę banany, wodę i ryby.
Nie mogę zasnąć, ale mogę zamknąć oczy.
Jestem w Mansie. Widzę Agatę grającą na gitarze. Śmieję się z Beti i jej afrykańskich dolegliwości. Przechadzam się po Shoprite, w którym czuje się jak w Tesco – dziesięciominutowy powrót do Europy. Biegam po szpitalu, żeby załatwić badanie wzroku - kasa na lewo, badanie na parterze, pieczątka na pierwszym piętrze, łazienka na dole.
Otwieram oczy.
- Muzungu! – wyrwało mi się na widok białej dziewczyny, która jedzie na rowerze.
Poruszenie w autobusie. Biała dziewczyna dziwi się na widok białej dziewczyny i jeszcze nazywa ją po afrykańsku – muzungu.
- Dziwisz się na widok białej dziewczyny? – pyta Pan z przodu, rozbawiony moją reakcją. -Jak się czujecie z tym, że wyglądacie inaczej?
- Normalnie. Jak w domu – mówi Krzysiek.
- Czasem wydaje mi się, że moja skóra jest czarna – odpowiadam.

Zamykam oczy. Nie mogę spać. Pan z przodu rozpoczyna przemowę. O tym jak to dobrze, że przyjechaliśmy do Afryki, jak to było w Zambii pięćdziesiąt lat temu, jak to wszystkim się wydaje, że biali to bogaci, o tym że…dziecko obok zaczyna wrzeszczeć. Nic nie słyszę, ale przytakuję głową.

Lufubu.
Ilona! Ilona, Ilonaaaaa!!! Iiiiloooooonaaa!!! Chriiissss! Chris, Chris! Ilona, Chris!!!!!
Maxwell zrywa plecak z moich ramion. Lucy próbuje zdjąć czapkę z głowy Chrisa. Agnes biegnie w naszą stronę i rzuca mi w ramiona swojego dwumiesięcznego synka. Adrian pokazuje mi swój rozcięty palec.
Lufubu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz