niedziela, 26 sierpnia 2012

Jestem biała




Dzieci do lat pięciu wykrzykują głośno moje imię. Chwytają mnie za nogi i wiszą jak małpy. Dwu letni chłopczyk siedzi mi na kolanach. Dziesięć minut, trzydzieści…On nadal siedzi nieznudzony. Mama nosi go w chuście na plecach. Zawsze. Tulenie to coś nowego.

Dzieci do lat dwunastu wykrzykują głośno moje imię, mój wiek i pytanie „How are you?” Najpierw poszukiwały słodyczy. Teraz poszukują we mnie atrakcji. Dlatego biegam z nimi już drugą godzinę. Ciężko wytłumaczyć im zasady zabawy. Nie znam bemba. Dzieci przekrzykują mój łamany angielski. Z trudem dochodzimy do porozumienia. Zaczynamy zabawę. Inne dzieci widzą, że zabawa jest atrakcyjna, dlatego biegną w naszą stronę. Tłumaczenie zaczynam od początku.

Młodzież nie wykrzykuje mojego imienia i o nic mnie nie pyta. Czas się zapoznać. Idę pograć z nimi w siatkówkę. Śmieją się ze mnie. No tak…jestem biała. Mówię jak mam na imię, a oni śmieją się jeszcze bardziej. Przecież „Ilona” to najzabawniejsze imię w całej Zambii. Nikt nie mówi po angielsku, bo w bemba łatwiej im się komunikować. Nikt do mnie nie podaje- przecież jestem biała. Mogę się jedynie uśmiechać. Chłopak typu cwaniaczek „przypadkowo” trafia piłką w moją głowę. Moje zęby już się nie szczerzą tylko zaciskają.( Boże, pokory!) Wdech, wydech. Biegnę pod siatkę, uderzam w piłkę i zdobywam punkt. Zostaję włączona do gry. (Jak dobrze że umiem grać w siatkówkę) Wspólnie rozgrywamy jeszcze kilka dobrych akcji. „It was good!”- mówi Steven przybijając mi piątkę. To jednak umiesz mówić po angielsku cwaniaczku?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz