środa, 22 sierpnia 2012

Wpadka


Co dziś sprzedajemy? Kury na dachu, mleko w foliówkach i jajka. Dużo jajek ułożonych w piramidy. Jedziemy lufubiańską drogą, która prowadzi do (jednej z pięciu w Zambii) drogi asfaltowej. Judy obraca się żeby spojrzeć na pakę. Ma minę jakby przed chwilą zjadła kaktusa. „Jechałaś nieostrożnie”- mówi. Moja „ciężka noga” w połączeniu z drogą przypominającą sinusoidę uwolniła jajka z wytłaczanek. Teraz ja mam minę jakbym połknęła dwa kaktusy. Cofając wjeżdżam w kopiec termintów. Kury gdakają głośno. Pewnie myślą, że przy kolejnym manewrze wjadę w palmę i one też się uwolnią.

„Widziałam po twojej twarzy, że się wystraszyłaś. Co się stało?”- pyta Judy jakby pierwszy raz w życiu widziała strapionego człowieka.
„Źle się czułam, bo ciężko pracowaliście a ja nie uważałam.”- odpowiadam ze skruchą.
„Naprawdę? Nie rozumiem. Przecież nic się stało”
Dodatkowo mamy trzy godzinne spóźnienie. Wiem o tym tylko ja- Polka. Afrykańczyk nie liczy czasu. Stare zambijskie powiedzenie, które wyznacza styl życia głosi:
JEŚLI SIĘ GDZIEŚ SPIESZYSZ- TO USIĄDŹ I ODPOCZNIJ!
Jajka mają trafić dziś do kupca. „Dziś” to jeszcze 8godzin.  Po co się śpieszyć?

Wracam późno do domu.
Pół godziny na obiad i do Oratorium.
Dzieciaki krzyczą pod domem „Ilona, Ilona!” Udało się! W pierwszych dnia krzyczały „sweets, sweets!” Moje zimne serce zabroniło mi, dawać dzieciom cukierki. Dzięki temu dziś z białej fabryki słodyczy przetransformowałam się w człowieka. Do dziecięcych krzyków przyłącza się dźwięk dzwonka i stukanie w drzwi.
Pięć minut na obiad i do Oratorium.


1 komentarz:

  1. Cześć Kochana, dopiero teraz zaczynam rozumieć Twój wyjazd, "misję" i całą resztę o której rozmawiałyśmy :) Trzymam kciuki, śledzę wpisy i od dzisiaj jak się gdzieś spieszę to siadam i odpoczywam ;)

    OdpowiedzUsuń