niedziela, 9 września 2012

Puk Puk! Tu Jezus!


31.08.

Chrzest i Pierwsza Komunia to wydarzenia, podczas których otwieramy nasze serce dla pukającego Jezusa. Ciężko nam go powitać i poczuć. Z roku na rok na ścieżce do drzwi, pojawia się więcej przeszkód.
Żeby nacisnąć klamkę najpierw musimy przeskoczyć przez szał przygotowań. Na drodze walają się sukienki, buciki, rajstopki i koszule. Ciężko iść, gdy fryzjer ciągnie nas za włosy, a starsza siostra trzyma za rękę, żeby pomalować paznokcie. Opuszcza nas motywacja, gdy rodzice przelewają na nas swój stres, bo rosół ma za dużo oczek, a kotletów jest 34, a miało być 36. Później przeszkody rosną. Drzwi już lekko uchylone, Jezus już prawie całuje nas w policzek, a tu nagle wyprzedza go rząd ciotek z prezentami. Dryfuje więc Jezus pomiędzy laptopami, rowerami i wycieczkami do Disney Landu. Duch Święty stara się szepnąć słówko miłości do ucha, ale jak to zrobić, gdy ucho już dawno zatkały słuchawkami do iPoda?
Siada Jezus za stołem razem z całą rodziną. Czeka na swoją kolej. Czeka długo, bo najpierw jest obiad, później kawa i słodkie, później lody i od razu kolacja. „Może uda się wieczorem?”- myśli Jezus. Wieczorem Drogi Jezu liczy się pieniądze i licytuje kto dał więcej.

Godzina 15.00. Dzieci tańczą na ołtarzu. Dziewczynki wyglądają jak duszki w chustach na głowie i albach, które przypominają koszule nocne. Małe stopy w białych skarpetkach stukają o posadzkę w rytm muzyki, która wypełnia kościół. Wygina się Maxwell w wytartych dżinsach. 35 stopni Celsjusza nie powstrzymało go przed założeniem polaru. To ważny dzień, nie mógł przyjść w dziurawej koszulce.
Woda z miski leje się na małe czoła. Słychać oklaski, owacje i chór, który śpiewa co raz głośniej. Nie mogę powstrzymać uśmiechu.
Godzina 17.30. Radosne dzieciaki wychodzą z Kościoła. Na twarzach rodziców nie widzę oburzenia. Jak to? Przecież msza trwała 2,5 godziny.
Nikt się nie śpieszy. Nie czeka na nich kotlet i iPhone.


1 komentarz: